ANawet królowa musi golić odciski na stopach. Życie szkockiej pary królewskiej nie zawsze jest kolorowe. To bardziej jak stare małżeństwo. Król ma na imię Paweł i mówi po Saksonii.
Królowa jest przeciwieństwem elegancji, ale ma wielkie usta i ciepłe serce. Chce zadowolić męża, ale on tego nie docenia – po prostu stare małżeństwo. Jeden z problemami finansowymi. Jednym z rozwiązań byłoby poślubienie syna Artura z córką angielskiej rodziny królewskiej. Ale skąd weźmiemy posag? „Może Święty Graal byłby czymś” – sugeruje król Paweł. „Anglikom na pewno wciąż tego brakuje”.
Volker Ruhlig, który wciela się w króla Pawła na scenie w centrum konferencyjnym w Großhennersdorf, nie jest aktorem. Jest malarzem na pełen etat, a w wolnych chwilach członkiem klubu karnawałowego Großhennersdorf.
Karnawał obchodzony jest tutaj inaczej. Nie ma odręcznie pisanych przemówień i rad karnych, podobnie jak Funkenmariechen. „Dla nas są to tancerze” – mówi Prezydent Hartmut Tittmann. Klub karnawałowy w Großhennersdorf woli zajmować się teatrem. „To rozwinęło się, kiedy wprowadziliśmy się do tego domu”.
Dom z małymi, kolorowymi pokojami zamiast dużej sali. „To, co robimy, dobrze tu pasuje” – mówi Hartmut Tittmann. „Szukaliśmy niszy”. Środek pomiędzy karnawałem w Schunkel a teatrem.
W tym roku głupcy po raz pierwszy odważyli się stworzyć własne dzieło. „Wszystko, czego potrzebujesz, to miłość” głosi: Ostatni Rzymianin opuścił Anglię, teraz rządzą rodziny królewskie. Szkoci chcieliby wydać swojego syna Artusa za Artrosé, księżniczkę angielskiej rodziny królewskiej. Obowiązują tam jednak inne zasady: ważny jest wygląd i pieniądze. Aby przekonać Anglików, jego rodzice wysyłają szkockiego księcia Artura na poszukiwanie Świętego Graala.
W tym roku głupcy po raz pierwszy odważyli się stworzyć własne dzieło. „Wszystko, czego potrzebujesz, to miłość” głosi: Ostatni Rzymianin opuścił Anglię, teraz rządzą rodziny królewskie. Szkoci chcieliby wydać swojego syna Artusa za Artrosé, księżniczkę angielskiej rodziny królewskiej. Obowiązują tam jednak inne zasady: ważny jest wygląd i pieniądze. Aby przekonać Anglików, jego rodzice wysyłają szkockiego księcia Artura na poszukiwanie Świętego Graala.
„Być może nie każdemu podoba się to, co robimy” – mówi Michael Peschke. Wciela się w złą wróżkę, która chce uniemożliwić Arturowi odnalezienie Świętego Graala. Jego głównym zajęciem jest kierowanie cysternami z biopaliwem na terenie całej Europy. „Niektórzy wolą typowy karnawał górnołużycki. Ale to jest nasza wyjątkowa zaleta.”
Kolejna cecha szczególna: Großhennersdorfer Narren pracują nie tylko z aktorstwem na scenie, ale także z filmem. „Wszystko, co jest trudne do zrealizowania na scenie, nagrywamy z wyprzedzeniem” – wyjaśnia Hartmut Tittmann. Na przykład w przypadku „Feuerzangenbowle” – klubu karnawałowego, który kręcono w starej wiejskiej szkole – a w rolach drugoplanowych wystąpili byli nauczyciele. Zeszłego lata głupcy byli gośćmi zamku Mortka w gminie Lohsa w ramach programu „Wszystko, czego potrzebujesz, to miłość”. I tym razem w małe role filmowe wcielili się znani ludzie z Großhennersdorfu. Na przykład pastor Aleksander Więckowski przerywa nabożeństwo, aby szukać Świętego Graala.
Widoczny także: Horst Palme, znany w regionie z codziennej jazdy na składanym rowerze z Großhennersdorf do Zittau lub Löbau.
Przygotowania do utworów rozpoczynają się wiosną. Następnie nad dialogami pracuje Patrick Weißig z Hillerschen Villa. „Następnie przydzielane są role” – wyjaśnia Hartmut Tittmann. I w taki sposób, aby pasowały również do osoby. „Teraz znamy postacie i wiemy, kto może w co zagrać”.
Klub karnawałowy w Großhennersdorf liczy 35 stałych członków i dwanaścioro dzieci. Zdjęcia do filmu odbywają się latem, a próby do partii scenicznych odbywają się raz w tygodniu od września. To nie będzie zbyt wiele, mówi Patrick Weißig. Oprócz reżyserii pełni także rolę angielskiego króla. „Wtedy bym tego nie zrobił. Dla mnie jest to darowizna dla regionu”. Bardziej zależy mu na tym, aby wszystko dobrze się ułożyło podczas występów.
W tym roku zespół ponownie pracuje nie tylko nad sekwencjami filmowymi, ale także z narratorem i muzyką na żywo. Michael Peschke mówi również: „Przez pierwsze kilka lat nadal miałem tremę”. Ma strategię, jak przekazać swój tekst. „Zawsze przed pracą przeglądam podręcznik przy pierwszej kawie” – mówi.
(z artykułu w SZ – luty 2017 / Autor: Susanne Sodan)